Między nocą a brzaskiem
vseo.pl
Do północy obsługiwał, jak zwykle, z dystynkcją i pańskim' spokojem hałaśliwych gości małej restauracji.
A sumienny urządnik policji zjawił się Hu* o j" denastej wieczór .
v gabinecie Sprawiedliwego. Prezydent państwa podskoczył z krzesła, kiedy go zobaczył. Bo urządnik wyglądał jak upiór.
- Co, to Pan?! Już Pan wrócił - tak wcześnie?!
Dlaczego Pan taki blady? Co się Panu stało, do djabła?
Upiór odrzekł, ctiłodno, obojętnie, automatycznie jak zwykle:
- Padło dwadzieście jeden ludzi.
Sprawiedliwy wlepił w niego wielkie, przerażone oczy:
- Jakto? Gdzie?
- Tam. Dokąd nas Pan wysłał.
- Przy cmentarzu?
- Niedaleko cmentarza, w lesie.
- Wszyscy - dwudziestu łudzi - ?!
- Wszyscy - dwadzieście i jeden.
- A więc Pan sam zdołał się jednak ocalić. Pan sam trzymał się chyba ostrożnie w tyle.
- Nie.
- Jkto nie?
Co znaczy nie? Dlaczego nie powie Pan odrazu wszystkiego? Proszę mówić jak się należy, po porządku.
- Ja... nie mogłem się ocalić.
- Cóż to znaczy? Przecież stoi Pan tutaj?!
-- Tak, stoję tutaj, bo Pan kazał. Tamci leżą jeszcze tam, gdzie polegli.
Sprawiedliwy krzyknął rozdrażniony:
- Dlaczego? Dlaczego nie zajęto się natychmiast trupami ?
- Bo nie pozostał nikt, ktoby był mógł się tem zająć.
- A Pan?!... Przecież Pana chyba nie zabili?... Od kiedy (iiodzą umarli po świecie?
- Odkąd Pan, Panie prezydencie, zabija tyle ludzi.
Sprawiedliwy drgnął.
- Panie sekretarzu 1 - krzyknął. - Gdzie jest sekretarz?
I - Natycfimiast - do mniel
Usiłował dosięgnąć drżącą ręką elektrycznego dzwonka. Daremnie. Zachwiał się, oparł się obiema rękami na biurku. -
Wszedł nareszcie sekretarz.
- Ten człowiek - mówił jąkając się Sprawiedliwy - ten ajent policji... zwarjował. Słyszy Pan, czy nie?... Trzeba natyctimiast wyprowadzić człowieka, który tu stoi...
Panie sekretarzu?!...
- Słyszę - odrzekł sekretarz - ale ten człowiek nie stoi... lecz leży.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 Nastepna>>