Między nocą a brzaskiem
vseo.pl
Przed rozpoczęciem nowego sezonu zechce mię Pan znowu odwiedzić. - Liczę na to. - Wtedy - zobaczymy.
Pożegnali się.
- Mogłaś mi oszczędzić tej sceny - rozgniewał się Spero - co za upokorzenie!... Jak on ze mną mówił!
- Jakto? - zdziwiła się Gema - przecież powiedział... wyraźnie...
- Powiedział: zobaczymy. Co za afront! Jak on imiał, ten nadęty kabotyn, mnie - mnie coś podobnego.
Sprzeczali się z sobą podczas długiej drogi do willi artystki, wydatnie, głośno, gwałtownie. Jak dwoje bardzo młodych kochanków. I co do Spera, to istotnie bardzo był młody.
Wiek Gemy natomiast był tajemniczy.
Zresztą wolno mu było odprowadzić ją zawsze tylko do progu jej domu.
Ona odwiedzała go często, ale on nie był jeszcze nigdy w życiu w jej ślicznem mieszkaniu. A przeszkodą był Gemy... opiekun.
Spero przywykł już do tego, że ów stary człowiek -dotąd nie wiedział, jak on wygląda, bo ani razu się z nim nie spotkał - psuł mu swą egzystencją najsłodsze dni życia.
Ale w tej chwili irytowała go myśl o opiekunie więcej, niż kiedykolwiek. Naraz zaczął o nim mówić z pasją i jakoś dziwnie podejrzliwie.
- Chciałbym przecież raz go zobaczyć.
Chciałbym wreszcie przekonać się naocznie, czy ten jegomość, który cię tyranizuje, rzeczywiście ma siwe włosy i jest bliski grobu.
- Nie tyranizuje mnie bynajmniej - stwierdziła Gema, tak z pewnego poczucia sprawiedliwości, jak i może z pewnego uczucia dla Sprawiedliwego.
Poczem kłamała gładko, wprawnie, pogodnie:
- Mógłby jednak być twoim dziadkiem. Więc czekaj spokojnie, mój kochany. Zdaje mi się, że warto. Czasu masz dosyć.
Przetrwasz wszystko, co ci teraz zagradza drogę.
- Przecież nikt mi nie zabroni ożenić się z tobą zaraz, - mówił Spero - według praw dzisiejszych nie potrzebuję wcale zezwolenia opiekuna.
- Ale w każdym razie mego - rzekła artystka spokojnie, - a ja teraz nie chcę.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 Nastepna>>